Gruz
To jest ciężka książka. Brutalna, wulgarna, przepełniona niewyobrażalną przemocą, sexem i mroczną wizją naszego kraju. Parę razy chciałem ją rzucić, odstawić, miałem dość. Ale jednak coś mnie do niej ciągnęło, coś mówiło mi żebym nie przestawał, żebym dalej czytał. Pod tą wulgarną i czasami groteskową warstwą kryje się jednak bardzo ważne przesłanie. Bardzo aktualne.
Przewodnikiem w tej dystopijnej powieści jest Gruz, określany przez samego siebie najgorszym człowiekiem na ziemi. A cała rzecz dzieje się w Polsce, w niedalekiej przyszłości. Na czele rządu stoi Ojciec Premier, a w sejmie jest 80% facetów w koloratkach. Polski już nie ma w UE, wyszła, oddzieliła się mentalnie i fizycznie. Po mieście grasują różne bojówki. Jedną z nich jest Prawdziwy Faszyzm, którego przywódcą jest właśnie Gruz. Jak w jakimś obłędzie lata on po mieście, bije, zabija, terroryzuje i podpala. Szczegółowe opisy tych wszystkich wydarzeń, ich dokładność i wykręcone w kosmos bestialstwo może odrzucać. Cała książka przepełniona jest dokładnymi scenami przemocy, seksu. Jestem pod ogromnym wrażeniem wyobraźni Żulczyka. To jest jakiś „Od zmierzchu do świtu” pomieszany z punkowymi komiksami. Totalny odjazd.
Czy Jakub Żulczyk obraża?
Akty przemocy kończą się po pewnej rzezi, jedynym wyjściem z tego cało dla Gruza jest tajna misja. Musi przetransportować Matkę z Dzieckiem z obozu dla uchodźców do Ojca Premiera. Od samego początku wiemy, że nie jest to normalna matka z synem. Biblijne porównanie widać tu od pierwszego spotkania. I od pierwszego spotkania z tą dziwną parą zmienia się też Gruz. Już samo to, że karnacja tej dwójki jest nieodpowiednia dla naszego faszysty, to jeszcze musi chronić ich jak największy skarb. W tej części powieści oprócz opisanej samej drogi, mamy również podane odpowiedzi na kilka pytań. Dlaczego Gruz stał się taki jaki się stał, dlaczego nosi maskę i dlaczego jest taki zły.
Śmiało można napisać, że nie jest to łatwa lektura. Nie wszystkim się spodoba, wręcz wielu konserwatystów może się czuć urażona. Ale czy słusznie? Czy „Czarne słońce” powinno być takie wulgarne i brutalne? Chyba tak. Cała formuła książki według mnie się spina. Wywołuje emocje, nie jest obojętna. Niektóre opisy są komiczne, niektóre sposoby niszczenia przeciwników wręcz fascynujące. Jeżeli nie boicie się nagromadzenia różnych wulgaryzmów, obsceniczności to zapraszam.
Przeczytajcie to jeden z drugim.
wf
Autor: Jakub Żulczyk – Facebook
Tytuł: „Czarne słońce”
Wydawnictwo: Wydawnictwo Świat Książki
Liczba stron: 512
Comments
Pingback: Dziennik Cotygodniowy 009 - Wojtek Fortuna